czwartek, 21 czerwca 2012

Rozdział 10.

 Baby come over here,
 I just gotta tell you something something...

Obudził mnie dźwięk budzika. Była 8. Ogarnęłam się. Pogoda nie była zbyt ciekawa. Mam nadzieję, że to nie jest zapowiedzią nieudanego spotkania z moją biologiczną matką. Dobra, Ness przstań wymyślać najgorsze scenariusze. Będzie dobrze. Musi być.
Właśnie schodziłam na dół, a do kuchni zaciągnął mnie znajomy zapach... Mniam.
- Naleśniki!!! - zawołała mama.
- Jeeeest! - dzień zaczyna się wspaniale. Jak na razie.
- Jakie masz plany na dziś? - spytała zaciekawiona matka.
- Yyyyy... Dzisiaj pomagam u Ivy w sklepie, a potem chcemy iść na zakupy. - skłamałam, bo nie chciałam jej mówić, że spotykam się z Jayne. Nie wiem, czy byłaby zadowolona.
- Och, no dobrze. Ja dziś mam wyjazd integracyjny. Będę tydzień w Londynie. Poradziesz sobie tutaj sama?
- Oczywiście, a co z Jasmin? - spytałam, bo miałam się nią zająć w sobotę (dzień koncertu)
- Babcia się nią zajmie, nie musisz się martwić... A co do tego sobotniego koncertu. Długo nad tym myślałam. Możesz iść. Wiem, że bardzo lubisz ten zespół...
- Aaaaaaaaaaaaa.!!! Dziękuję. - krzyknęłam i zaczełam skakać po całej kuchni i piszczeć.
- Ale pod jednym warunkiem... - zaznaczyła kobieta.
- Tak? Jakim? - spytałam z nadzieją, robiąc oczy kota za Shreka.
- Będziesz się dobrze bawić, ale z umiarem... No sex, no drags, no alcohol! - upomniała matka.
- Spokojnie, wszystko z umiarem. Dziekuję Ci mamo! - powiedziałam i rzuciłam się jej na szyję.
- Van...Udusisz... mnie. - wydusiła.
- Nawet nie wiesz jaka jestem teraz szczęśliwa! - oznajmiłam.
- Twoje szczęście to moje szczęście. - stwierdziła z uśmiechem, spojrzała na zegarek i dodała po chwili.
- Ooo... Muszę zacząć się pakować, bo nie zdążę. Aaaa.. Tu masz 500 funtów, starczy?
- Tak. Jesteś wspaniała. - powiedziałam kończąc ostatniego naleśnika.
- Ja lecę do Ivy! - zawołałam, wzięłam torbę i wyszłam.
Tak naprawdę to byłam w drodze do Ameli. Muszę jej powiedzieć, że Jayne chce się spotkać... Jeny to już jest czwartek, jak ten czas szybko leci. Oni już w niedzielę wyjeżdżają... Co ja zrobię bez Natha... Nie chcę go stracić. Ta myśl nie daje mi spokoju.
Byłam przed domem mojej siostry. Zadzwoniłam. Otworzyła pani Cramp (mama Am.)
- Dzień dobry, Jest Amelia? - spytałam.
- Ooo dzień dobry Vanesso. Tak, jest. Wejdź proszę! - zaprosiła mnie do środka. Usiadłam przy stole.
- Zrobię Ci herbatę. - oznajmiła kobieta.
- Nie dziękuję... Gdzie jest Amelia?
- Na górze, bierze prysznic.
- Aha, no to może ja poproszę jednak tą herbatką. - stwierdziłam z uśmiechem.
Czekałam dobre 15 min. Zdążyłam wypić pyszną herbatkę (Jestem maniaczką herbaty.) i pogadać z jej mamą. W końcu zeszłą i poszłyśmy się przejść. Powiedziałam, że Jayne chce się spotkać...
- Nie wiem, czy jestem gotowa na to spotkanie. - powiedziała Amelia niepewnie.
- Spróbujemy. Ona wyraża chcęci. Gdyby tak nie było to wtedy musiałybyśmy się martwić.
- No dobrze, a wiadomo gdzie i kiedy chcę się spotkać? - spytała.
- Właśnie nie wiem, Nath miał mi napisać... - Ooo nie! No cóż już trudno powiedziałam to.
- Ty i Nathan? Oooo jaa! - powiedziała zdumiona.
- Nie, niee. Nie jesteśmy parą jesteśmy tylko.. przyjaciółmi. - oznajmiłam lekko zawstydzona.
- Nie no, rozumiem. - powiedziała w obronnym geście.
W tym momencie poczułam wibracje w kieszeni. To był właśnie sms od Natha.

W "St. Marie Restaurant"  o 17.

- Widzisz, już masz odpowiedź. - oznajmiłam z uśmiechem pokazując jej wiadomosć od Sykes'a.
- No to świetnie. Mi pasuje. - stwierdziała Am.
- Mamy jeszcze 4 godziny. To co.? Może zakupy? - zaproponowałam.
- Jasne, przyda mi się pare nowych ciuchów... W końcu w sobotę jest koncert i... spotkanie z chłopakami. - powiedziała Am z bananem na twarzy.
- Właśnie, wiesz, że mogę jednak iść? Mama mi pozwoliła. - oznajmiłam radośnie.
- No to świetnie, zapowiada się zacna impreza. - spojrzała na mnie znacząco.
- A powiedz mi... Tak szczerze. Nath Ci się podoba.? - spytała zaciekawiona.
- Nie znamy się zbyt dobrze... Chociaż nie ukrywam, że mi się nie podoba, ale nie wiem co do mnie czuje. Dobra! Dośc o mnie! jak tam Twoje sprawy sercowe? - spytałam szyderczo.
- No wiesz, ja jeszcze nigdy nie byłam w takim "prawdziwym" związku. Aktualnie jestem sama. - powiedziała i posmutniała.
- Oj.. Nie martw się! Ja też jeszcze nie miałam chłopaka. Ba, ja w ogóle nie miałam chłopaka. Miłość Cię jeszcze zaskoczy, i to w najmniej oczekiwanym momencie. Zobaczysz! - oznajmiałam szturchając ją w ramię.
- Obyś miała rację... - skwitowała.
Dochodziłyśmy własnie do centrum handlowego. Napisałam do Ivy żeby do nas dołączyła, bo była akurat w pobliżu.
Wparowałayśmy do centrum. Obskoczyłyśmy wszystkie sklepy. Dziewczyny pokupowały pełno ciuchów. Jednak ja nie mogłam znaleźć nic odpowiedniego... Trafiłam na croppa i pułkę z full cap'ami. Moja plapka od razu się uśmiechnęła. Poleciałam tam. Kiedy tak oglądałam i przymierzałam czapki w pewnym momencie ktoś zakrył mi oczy.
- Zgadnij kto to.? - powiedział znajomy głos.
Odkryłam moje oczy i odwróciłam się.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak, wiem strasznie przeciągam, ale tak jakoś wyszło. ^^
Obiecuję, że w następnym rozdziale opiszę spotkanie bliźnieczek z Jayne. ;D
Zachęcam do komentowania. xxx
To mnie motywuje i zachęca do działania. ;p
Pozdrawiam czytelników. <3

wtorek, 19 czerwca 2012

Rozdział 9.

- No jak to co? Pójdziemy do niej. Nawet wiem jak załatwić nam spotkanie z nią. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do dziewczyn.
- Jak.? - spytały jednocześnie.
- Mam swoje sposoby... Wiecie co, muszę już iść. Am... napiszę info o spotkaniu z hmm.. "rodzicielką". Dozobaczenia. - powiedziałam i ruszyłam w kierunku domu.
Nie mogą się dowiedzieć, że spotykam się z Nathem... Kiedyś na pewno się dowiedzą, ale jeszcze nie teraz.
Nie chcę ich rozczarować. Chce przeżyć jakąś przygodę, właśnie z Nathanem, bo czuje, że on jest dla mnie kimś więcej niż tylko "przyjacielem" jak to powiedziałam mamie. Tylko nie wiem co on czuje do mnie. Mam nadzieję, że się tego dowiem, muszę do niego zadzwonić w sprawie Jayne.
Kiedy weszłam do domu zobaczylam, że nie ma nikogo. poczułam ulgę. Poszłam do kuchni i zaparzyłam sobie herbatę. Przebrałam się w wygodne rzeczy, a włosy ułożyłam w niesfornego koka. Spojrzałam w lustro które znajdowało się na korytarzu. Muszę coś z w sobie zmienić. Jestem prawie nie zauważalna. Szara myszka, wyróżniająca się tylko na secenie. Tak mówi na mnie moja BFF. Hmm... co by tu zmienić? Pytałam samą siebie i patrzyłam na moje lustrzane odbicie. Kolor włosów. Tak, pofarbuję włosy na rudy.
Co by tu jeszcze... Wiem.!
( Ale o tym nie teraz. Nie będę was zanudzać. Przejdźmy do tego, że zadzwonię do Pana Sykes'a. )
Rzuciałam się na moją torebkę w której był  telefon. Jak to? 3 nieodebrane połączenia? Jak mogłam tego nie słyszeć. Na dodatek wszystkie od Natha. Wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Hello, Nessy? - odebrał.
- Tak, przepraszam, że nie odebrałam wcześniej, ale.. - zaczęłam, ale on mi przerwał.
- Hallo.? Słabo Cię słyszę.. Oddzwonię później, ok? - powiedział, ale ledwo go zrozumiałam, bo hałaś klubu zagłuszał jego anielski głos.
- Ok. Pa. - pożegnałam się tylko, a on się rozłączył.
No cóż. Muszę poczekać. Usłyszałam dźwięk gwizdka dobiegający z kuchni. Czajnik. Herbata. Poszłam tam, zaparzyłam ją. Usiadłam na oknie i patrzyłam przez szybę jak słońce zakrywają ciemne chmury. Zbierało się na deszcz. Czyli u mnie zbierało się na wspomnienia i rozmyślanie nad moim życiem. Krople powoli spływały po szybie i mimowolnie do moich oczu zaczęły naplywać łzy. Tak bez powodu. Jestem samotna, mam przyjaciółkę, Ivy. Jest niezastąpiona, najlepsza. Naprawdę wiele jej zawdzięczam. Wiele razy odciągnęła mnie od popełnienia największych życiowy błędów, tj. odebranie sobie życia. Tak, dużo razy próbowałam w ten sposób po prostu uciec od problemów, ale od nich nie da się uciec. Je trzeba przezwyciężyć. Ona mnie tego nauczyła. Przez ostatni czas okazało się, ze mam również siostrę, bliźniaczkę na dodatek, a moją mamą jest Jayne Collins, managerka The Wanted. mam także mamę ( opiekunę która mnie adoptowała, ale przez całe moję zycie traktowałam ją jak biologiczną matkę. ) Myślę, że w tej kwesti nic się nie zmieni. Kocham ją. A z Jayne chcę się spotkać, bo mam do niej tyle pytań. Ciekawość. I właściwie to chciałabym ją poznać. Bliżej poznać, bo w końcu mam w sobie część jej. Jest jeszcze ojciec (adopcyjny) Prawie się z nim nie widuję. I mogę powiedzieć, że jest mi obojętny. Nie znam go dobrze. Nie miałam okazji by go poznać, porozmawiać. Ale wcale tego nie chcę, bo mogłoby się to zakończyć rozczarowaniem, a tego nie chcę. Mam już dość rozczarowań w moim życiu chcę w końcu być szczęśliwa. Jeśli chodzi o Nathan'a Sykes'a. Hmm... to równie dziwny temat. Zakochałam się. Tak myślę. Nie wiem co on do mnie czuję. Chcę aby był blisko mnie. Potrzebuję jego obecności, głosu... miłości.
Zbliżała się godzina 23. Byłam juz zmęczona całym tym dniem. Za dużo informacji na raz. Pójdę wziąć prysznic i się położę. Powędrowąłam na górę do mojego pokoiku. Po prysznicu wskoczyłam do łóżka a jak ułożyłam głowę na poduszce nie mogłam zasnąć... Wtedy pod poduszką poczułam wibrację. To sms... Od Natha.

Mam nadzieję, że jeszcze nie śpisz... Wiem, że to może być dla Ciebie zaskoczeniem, ale wiem kto jest Twoją matką.

Szybko odpisałam:

Ja też wiem... Mama mi powiedziała... Tak, dobrze myślisz to Jayne. Ale skąd właściwie wiesz!?

Czekałam na odpowiedź chyba 10 min. Byłam już bardzo zmęczona... Wtedy mój tel zadzwonił.
- Nath? - spytałam trochę zaspanym głosem.
- Tak, to ja... Wiesz, długo dziś rozmawiałem z Jayne i ona opowiedziała mi o swoich przeżyciach z przszlości i o ciąży w wieku 16 lat. I o tym jak musiła oddać Cibei i Twoją siostrę do adopcij.
- No widzisz... Już wszystko wiesz... Mam do Ciebie prośbę... Zapytałabyś ją dyskretnie, czy nie chciałaby się spotkać ze swoimi córkami?
- Nie muszę... Już wszystko jej powiedziałem... Przepraszam, że bez Twojej zgody, ale...
- Nic nie szkodzi... A co powiedziała?
- Chcę się spotkać, nawet jutro jeśli to możliwe.
- Oczywiście!
- Dobrze. Jutro ją spytam kidy i gdzie chce się spotkać i Cię powiadomię.
- Dziękuję.! Jesteś wielki! Niew wiem jak mogę Ci się odwdzięczyć.
- Odwdzięczysz mi się później. Nwet wiem jak.
- Masz coś konkretnego na myśli?
- A zobaczysz... To już niespodzianka. Teraz lepiej się wyśpij, bo jutro czeka Cię wielki dzień.
- Masz rację... Oczy same mi się zamykają. Dobranoc Nath.
- Dobranoc Nessy. - rozłączył się a ja zamknęłam oczy, wtuliłam się w poduszkę i momentalnie zasnęłam.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Taki refleksyjny i osobisty wyszedł.
Komentujcie. xxx

niedziela, 17 czerwca 2012

Rozdział 8.

Nathan odprowadził mnie pod same drzwi... Okazało się, że były one zamknięte a ja zapomniałam klucza. No tak..musiałam zadzwonić i zmierzyć się z matką... Nie chciałam tego. No więc zadzwoniłam a Nath stał cały czas przy mnie... Drzwi otworzyła ona.
- Vaness... Martwiłam się! - powiedziała mama i przytuliła mnie.
- Pani córka chciała porozmawiać. - powiedział Syko znacząco.
- A co to za młodzieniec? Nie widziałam go tu nigdy wcześniej... - drążyła opiekunka.
- To Nathan... mój przyjaciel. - oznajmiłam i uśmiechnęłam się do niego.
- Zapraszamy na herbatkę. - powiedziała kobieta zachęcająco.
- Nie chciałbym przeszkadzać, bo teraz macie przed sobą trudną rozmowę, ale może innym razem. - oznajmił chłopak i przytulił mnie.
- Dozobaczenia Nessy. - pożegnał się.
- Do jutra! - powiedziałam i pomachałam mu.
- Mamo... Proszę pani... Opiekunko... Nie wiem jak mam się teraz do Ciebie odnosić. Mam tyle pytań na które mam nadzieję dasz mi odpowiedź.
- Tak, wiem Van... Wejdź.... Porozmawiajmy.
Usiadłam do stołu, a ona zaparzyła mi moją ulubioną herbatkę.
- A Amelia i jej matka już poszły? - spytałam.
- Tak, chwilę po tym jak uciekłaś. - odpowiedziała i mina jej zrzedła.
- Czekam na Twoje pytania. - dodała po chwili.
- Czy, moja biologiczna matka żyje? - spytałam niepewnie.
- Tak, nadal mam z nią kontakt... Mieszka w Londynie.
- A dlaczego mnie oddała? - spytałam w wyrzutem.
- Była młoda... Nie była jeszcze gotowa na macierzyństwo... - oznajmiła a ja poczułam żal.
- A mogę widzieć chociaż jak się nazywa.?
- Tak, twoja matka to Jayne Collins.
- Co!? przecież to nie możliwe... Przepraszam muszę wyjść.
- Ale dlaczego.? Co się stało.? - spytała zdezorientowana opiekunka.
- Wyjaśnię Ci później, a teraz muszę iść. - powiedziałam i pobiegłam na górę do mojego pokoju.
Złapałam za telefon i zadzwoniłam do Natha... Nie odebrał... No to muszę zadzwonić do Ameli, albo nie pójdę do niej osobiście... Wybiegłam z domu i po drugiej stronie ulicy zobaczyłam Ivy... Ona o niczym nie wie. Podeszłam do niej.
- Mów! - powiedziała stanowczo.
- Tak, jestem adoptowana, co oznacza, że Amelia też. A wiesz co w tym wszystkim jest najbardziej zaskakujące? Mają matką jest menagerka naszgo ulubinego zespołu.- oznajmiłam wyrzucając przy tym wszystkie emocje.
- Co.!? - powiedziała a oczy prawie wypadły jej z oczodołów.
- No, tak samo przed chwilą zareagowałam... No nic... lecę do Ameli żeby jej o tym powiedzieć.
- Iść z Tobą? - spytała BF.
- Pewnie! Będzie mi raźniej.
Po 10 min. byłyśmy przed drzwiami jej domu.
Din - Doń! Otworzyła sama Amelia.
- Cześć! Co ty tu robisz? - spytała trochę zaskoczona.
- Musimy porozmawiać! - stwierdziłam.
- Dobrze, to dajcie mi 5 min. pójdę się ogarnąć.
Kiedy wróciła i tylko wyszłyśmy znaszej dzielnicy opowiedziałam jej wszystko.
Zareagowała tak samo jak ja i Ivy.
- I co teraz zrobimy? - dodała po chwili.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Przpraszam, że taki krótki, ale w najbliższym czasie postaram się dodać kolejny. ^^
Komentujcie. xxx

sobota, 2 czerwca 2012

Rozdział 7.

... - Proszę..Aaa..i tu masz jeszcze zalgłe kieszonkowe..I wiesz co...Chciałam Cię przeprosić, byłam niesprawiedliwa w stosunku do Ciebie.. - zaczęła a mi szczeka opadła do pasa. ...
- Przemyślałam wszystko...Wczoraj odwiedziła mnie nowa sąsiadka...Tak dobrze nam sie rozmawiało, wydaje mi się, że juz ją kiedys widziałam...Ale mniejsza... Okazało się, że jest psychologiem i też ma córkę w twoim wieku. Zaprosiłam je dziś na obiad. - rozgadał się mama. Coś mi się wydaje, że znam tych sąsiadów. Amelia i jej mama. To musze być one, bo nikt inny nie wprowadził się na naszą dzielnicę.
- Ooo..nowi sąsiedzi, to miłe... A teraz pozwól, że pójdę do sklepu.
- Tak, tak..leć! I masz karteczę z produktami. - prześledziłam ją... Wychodzi na to, że będzie pizza! Ahh.. Co jak co, ale gotować to ona umie.

____Market._____

Hmm... żólty ser, pomidory, papryka, ketchup.... Zastanawiałam się jakich produktów jesczze mi brakuje. W pewnym momencie poczułam wibracje w kieszeni i znajomy dźwięk mojego dzwonka "Chasing The Sun"... Dzwonił nieznany numer.
- Tak, słucham! - odebrałam.
- Ness, tu Amelia! - przywitała się moja "nowa" siostra.
- Ooo, muszę Ci coś powiedzić, ale myślę, że chyba już wiesz, że moja mama zaprosiła Ciebie i Twoją mamę do nas na obiad... - oznajmiłam, a ona mi przerwała.
- No właśnie, ja dzwonię w tej sprawie... tak, dziwnie wyszło, nawet nie musiałyśmy się fatygować żeby zorganizować spotkanie... Tylko teraz trochę się boję... - powiedziała zmieszana.
- Ja też, właściwie to nie wiemy czego możemy się spodziewać... Ciekawe jak one nam to wytłumaczą... I która z nas jest... - niedokończyałm, bo język utknął mi w gardle.
- ...adoptowana. No właśnie tego boję się najbardzej. - dokończyła Am.
- Słuchaj ja jestem teraz w sklepie i właśnie stoję przy kasie. Dozobaczenia za jakieś 3 godziny. - pożegałam się.
- Pa. - odpowiedziała krótko.

___ Dom.___

Kiedy wróciłam do domu nakryłam do stołu i usidłam... Byłam tak zestresowana, ze aż było mi niedobrze... Wtedy do drzwi zadzwonił dzwonek... Mama spojrzała na mnie znacząco i poszłyśmy wpuścić gości.
Mam otworzyła drzwi i myślałam, że jej oczy zaraz wypadną z oczodołów. To samo działo się z mamą Amelii...
- To nie możliwe... - powiedziały nasz matki jednocześnie.
- Może nam to wytłumaczycie!? - nakazała Amelia.
Wejdźcie do środka, porozmawiamy na neutralnym gruncie... - zaproponowałą moja matka, chociaż już właściwie nie byłam pewna, czy nią jest.
Matki coś szeptały, a potem poinformowały nas, że muszą najpierw same porozmawiać...
- To może ja z Amelią w tym czasie pójdziemy się przejść... - zaproponowłam, ale Am mi przerwała.
- Nie! Ja chcę wiedzieć tu i teraz, co tu jest garne.! - mówiła znerwicowana.
- Amelio..wiesz, że bardzo Cię kocham... Jesteś moją córką... Wiedziałam to od momentu kiedy pierwszy raz Cię zobaczyłam... - mówiła mama mojej siostry.
- Powiedz to, bo nie mam już siły... - nakazała Am zmarnowanym tonem.
- Tak, aj i ojciec adoptowaliśmy Cię kiedy byłaś jeszcze niemowlęciem, ale to nie zmienia faktu, że kochamy Cię jak własną córkę...
- Dlaczego nie powiedziałaś mi od razu!? I to znaczy... - Amelia spojrzała na mnie znacząco.
- ...to znaczy, że ja też jestem adoptowana... - skończyłam i spojrzałam w oczy mojej opiekunki... po policzku spłynęła mi łza...
- Jak mogłaś? - wyszeptałam tylko i wybiegłam z domu trzaskając drzwiami.

Biegłam przed siebie za łzami w oczach... Setki myśli przebiegały mi teraz przez głowę... Dlaczego mi nie powiedziała? Czy myślała, że nigdy się nie dowiem? Co mam teraz zrobić? Jak się zachowywać?... Komu mam ufać?
Nawet nie wiem w którym momencie znalazłam się na plaży w "Tajemniczym zakątku"...
Usiadłam w cieniu pod drzewem, z torby wyciągnęłam ipoda i włączam moją ulubioną piosenkę... Zamknęłam oczy... Ucieczka w mój świat... świat muzyki to jedyna droga do spokoju...
W pewnym momencie poczułam, że ktoś stuka mnie w ramię... Otworzyłam oczy, ku mojemu zdziwieniu był to Nathan. Łzy cały czas spływały mi po policzkach. Wytarłam je, bo nie chciałam żeby widział, że płakałam... Niestety zrobiłam to za późno.
- Płakałaś? Co się stało? - spytał troskliwie.
- Nie, coś mi wpadło do oka... - powiedziałam i wymusiłam uśmiech
- Nie oszukasz mnie... Przecież widzę, że coś się stało.
- Ehhh... Po prostu...Wszystko się pieprzy! - oznajmiłam i schowałam głowę w kolanach.
- Nessy... Spójrz na mnie... - posłuchałam go i spojrzałam mu prosto w oczy. - A teraz opowiedz mi co się stało, może będę mógł jakoś pomóc.
Zgodziłam sie i opowiadziałam wszystko... Nie obyło się bez łez... Nath przytulał mnie, pocieszał i długo rozmawialiśmy.
- Muszę odnależć moją biologiczną matkę.. - powiedziałam z nutką nadzieji, że ona.. żyje.
- Odszukamy ją.. Ja ci w tym pomogę. - oznajmił i oślepiła mnie biel jego zębów.
- Dziękuję... - oznajmiłam i przytuliłam a on pocałował mnie w czoło.
- Chyba musze już iść... - powiedziałam pokazując mu telefon z 8 nieodebranymi połączeniami, 5 od mamy i  3 od Ivy... - nie mam ochoty iść do domu... Najchętniej od zaraz pojechałabym na poszukiwania mojej matki... Mam do niej tyle pytań...
- Chodź, odprowadzę Cię do domu... Porozmawiaj spokojnie z Twoją mamą, wypytaj się, a potem zobaczymy. - radził Mrs. Sykes.
- Dziękuję... - jeszcze raz wyszeptałam i poszlismy do domu.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jest rozdział.. No koment. -,-
Ale wy komentujcie.! ^^
Jak się podobał ?. ;D
Pozdrawamiam starych i tych nowy czytelników. ;***
PolishTWfanmily. <3 Kocham was ludziska.! <3